poniedziałek, 28 listopada 2011

Rozdział 5

Otworzyłam drzwi i zobaczyłam tam Klaudię. Oczywiście przywitałam się z nią i weszłyśmy obie do środka.
-Jak się czujesz? Zapytała przejęta
-Już lepiej, nie martw się. Odpowiedziałam z uśmiechem :)
-Przez to wszystko zapomniałam Ci powiedzieć, że obok mojego domu wprowadziła się jakaś rodzina. Dziewczyna chyba w naszym wieku. Spotkałam ją wczoraj w parku, i zagadałam. Ma na imię Dagmara. Całekim fajna. Musisz ją poznać.
-No spoko. Kiedyś się zgadamy.
-Mówiłam jej o Tobie. Zaprosiła nas dzisiaj wieczorem. W sumie to nikogo tu nie zna i chciałam ją wkręcić w nasze towarzystwo.
-Nie mam chyba na to ochoty....
-Ejj co się dzieje?
-A szkoda gadać...
-No mów.
-Poznałam pewnego chłopaka. Zadzwonił wtedy w centrum handlowym po pogotowie i siedział przy mnie do momentu, przebudzenia.
-A fajny jakiś?
-Czy fajny? ;o Takie ciachoo, że szook.
-No to czym się przejmujesz?
-Tym, że wiem tylko, że ma na imię Filip. Nic więcej. Żadnego numeru tel, czy coś...
-Ojj biedactwo, może jeszcze gdzieś go spotkasz.
-Wątpie.
-Tym bardziej powinnaś pójść ze mną do Dagmary. Musisz się trochę rozerwać.
-Yyyy no okej.
Wpadne po ciebie o 17. Pasuje?
-No może być.
-Ja musze uciekać, bo obiecałam mamie, że zajmę się siostrą.
-No okej. Paaa ;*
-Pa ;*
Pożegnałyśmy się i odprowadziłam Klaudię do drzwi. A następnie położyłam się na kanapie i ponowie zasnęłam. O 16 obudziłam się, ponieważ rodzice wrócili z pracy. Gdy spojrzałam na zegarek, zerwałam się z kanapy i pobiegłam do łazienki, aby wziąć szybki prysznic. Następnie założyłam jasne rurki, koszulke i najki. Zrobiłam lekki makijaż, uczestałam się i byłam gotowa. Jeszcze tylko spakowałam do torby portfel, telefon itp. Usłyszłam dzwonek do drzwi. Zbiegłam na dół. Oczywiście była to Klaudia.
-Gotowa ?
-Oczywiście, że tak . Mamoooo ! Wychodze. Będę wieczorem. Paaaa.
Po kilku minutach byłyśmy już pod domem Dagmary. Drzwi otworzyła chyba jej mama.
-Dzień dobry, jest Dagmara?
-Tak oczywiście. Wjdźcie. Dagmaraa! Do Ciebie.
-Już idę.
Po chwili Dagmara była już na dole.
-Cześć jestem Marta. Miło mi Cię poznać.
-Ja Dagmara, mi również miło.
Wymieniłyśmy się uśmiechami.
-Napijecie się czegoś?
-Ja po proszę wodę. Odpowiedziałam z uśmiechem.
-A ja dziękuje. Powiedziała Klaudia.
Po chwili byłyśmy wszystkie już w pokoju Dagmary. Opowiadałyśmy nowej koleżance o szkole. Dagmra była baardzo miła. Jest ona szczupłą, wysoką, bardzo ładną blondynką.
Po godzinnej rozmowie ktoś zapukał do drzwi pokoju Dagi.
-Proszę. Powiedziała dziewczyna.
Gdy zobaczyłam osobę w drzwiach, byłam strasznie zdziwiona. Nigdy bym się tego nie spodziewała...

poniedziałek, 21 listopada 2011

Rozdział 4

Gdy otworzyłam oczy byłam bardzo zaskoczona widokiem nieznajomego chłopaka. Nie miałam też pojęcia, gdzie jestem. Strasznie dziwnie się czułam i bolała mnie głowa, miałam problem z powiedzeniem czegokolwiek, ale po chwili udało mi się.
-Kim jesteś? Zapytałam ze zdziwieniem nieznajomego.
-Jestem Filip
-Skąd Ty się tu wiząłeś?
-Zemdlałaś w centrum handlowym, a ja wezwałem pogotowie i postanowiłem pojechać razem z Tobą do szpitala, aby dowiedzieć się czy wszystko z Tobą w porządku.
-Dziękuje za pomoc.
-A jak się czujesz?
-Już troche lepiej tylko boli mnie głowa.
-Wystraszyłem się strasznie. Leż spokojnie a ja zawołam lekarza.
Po chwili chłopak wyszedł, ale po kilku sekundach wrócił
-Z tego wszystkiego zapomniałem zapytać jak masz na imię?
-Marta
-Śliczna dziewczyna, więc imię też piękne ;]
Filip wyszedł a po kilku minutach do sali wszedł lekarz, zbadał mnie i okazało się, że prawdopodobnie zasłabłam z powodu stresu i przemęczenia. Po dwóch godzinach przyjechała mama i zabrała mnie do domu. Położyłam się w swoim łóżku i nawet niewiem kiedy zasnęłam. Obudziałam się dopiero następnego dnia około 7:30. Założyłam szlafrok i zeszłam na dół. Dzień jak każdy inny mama szykowała śniadanie dla całej rodziny, tata czegoś szukał, a Kuba był chyba w łazience. Mama na mój widok od razu uśmiechnęła się, podeszła do mnie i pocałowała mnie w policzek.
-Strasznie nas wczoraj wystraszyłaś. Jak się czujesz skarbie?
-Przepraszam ;) Już lepiej. Odpowiedziałam z uśmiechem.
-To dobrze, oczywiście przez kilka dni nie będziesz chodzić do szkoły, więc sobie odpoczniesz.
-Dobrze. A co na śniadanie?
-Naleśniki z truskawkami i bitą śmietaną.
-Ojej kooocham Cię mamuś. Rzuciłam się jej szczęślina na szyję.
-Ja ciebie też kochanie.
Po kilku minutach śniadanie czekało na stole, wszyscy usiedliśmy i z wielkim apetytem je zjedliśmy. Po chwili rodzice wyszli do pracy, a Kuba do szkoły. No i zostałam sama w domu. Położyłam się na kanapie i włączyłam jakiś film. Oczywiście zasnęłam, co bardzo często zdarzało mi się oglądając filmy. Obudził mnie dzwonek do drzwi...

sobota, 19 listopada 2011

Rozdział 3

Łzy napłynęły mi do oczu w momencie, gdy go zobaczyłam.
-Czego chcesz? Zapytałam zdenerwowana
-O co Ci chodzi skarbie? Przyszedłem, żeby dowiedzieć się co Ci jest, nie było Cię w szkole, nie odpisujesz, nie odbierasz..
-Jak widzisz nic mi nie jest. Nie chcę Cię nigdy więcej widziećl To koniec.
-Kochanie o co chodzi?
-Pytasz o co chodzi? Chodzi o tą jebniętą Martyne. Idź sobie do niej, a mi już nigdy o sobie nie przypominaj.
-Skarbie to nie tak.
-Ale ja nie chce wiedzieć jak. To już koniec. A teraz wybacz ale spieszymy się.
-Daj mi szanse, abym to wszystko wytłumaczył...
-Idź już.
Michał wyszedł. A my poszłyśmy na zakupy. W prawdzie nie miałam nastoroju na nie, ale nic nie uszczęśliwia kobiety tak jak zakupy. Weszłyśmy do naszego ulubionego centrum handlowego, gdzie pierwszym przystankiem okazał się sklep z butami. Przymierzyłm kilka par i zdecydowałam się na piękne czerwone szpilki na wysokiej platformie. Klaudia wybrała czarne. Następny był skelp z ubraniami, gdzie kupiłam dwie skuinki, czerwoną i niebieską, oraz kilka koszulek i dwie pary spodni. Weszłyśmy do jeszcze jednego sklepu z butami, gdzie kupiłam jeszcze piękne brązowe szpilki. Następnie poszłyśmy do kawiarni. Przez kilka chwil nie myślałam wcale o MIchale i o tym co mi zrobił. Podczas rozmowy z Klaudią zadzwonił jej telefon. To była jej mama, okazało się, że przyjechała jej kuzynka z Londynu i musiała iść do domu. Ja zostałam jeszcze w kawiarni. Po kilkunastu minutach wzięłam zakupy, zapłaciłam za kawę i poszłam w stronę wyjścia. W pewnym momencie zrobiło mi się słabo i zemdlałam. Obudziałam się w szpitalu, gdzie siedział obok mnie zupełnie nieznajomy chłopak...